Ameryka Łacińska

Niedziela Palmowa

Długo rozważałem w swym sercu jak mam to napisać, wszak to co przeżyłem i to co widziałem jest dla mnie dziwne i zupełnie niezrozumiałe. Wiem jednak, że jest to ważne, a zrozumienie przyjdzie gdy wypełni się czas – dlatego to piszę.

Zdarzyło się to kilka dni temu – w Niedziele Palmową. Czy to we śnie było, czy pomiędzy snem a jawą nie wiem. Przystąpił do mnie szatan, to był potężny atak na mego ducha, uczucie nie do opisania, rozpocząłem modlitwę – odstąpił. Po chwili ponowił atak z jeszcze większą siłą, i znów odstąpił – tak kilkakrotnie. W pewnym momencie straciłam wzrok, trwało to krótką chwilę. Gdy go odzyskałem stałem w jakimś miasteczku w dalekim kraju. Stałem pośrodku jakby „rynku” patrząc na znajdujące się tam budynki. Były to budowle jednopiętrowe, murowane, przylegające do siebie, zdawały się stare i zaniedbane, możliwe że używane przez tamtejszą ludność, nie wiem czy zamieszkałe. Wyglądały jak typowe „slamsy”, a jeden ŚRODKOWY budynek był do połowy zburzony. Powyżej „rynku” roztaczały się góry, widziałem wiele domów postawionych jakby na skarpach tych gór, tam było jasno, bowiem w samym „rynku” panował mrok. Były to niewielkie chatki barwnie udekorowane czymś na wzór świątecznych palm z kolorowej bibuły, zamieszkane raczej przez ubogą ludność. Patrząc na ten krajobraz usiłowałem go dobrze zapamiętać, bowiem miałem świadomość, że to jest ważne i będę musiał o tym napisać gdy powrócę z tej podróży. Miałem pełną świadomość tego co się dzieje, mój rozum był wraz ze mną, byłem świadomy całego mojego jestestwa oraz sytuacji w jakiej się znalazłem. Nie wiem, czy byłem tam fizycznie z ciałem, choć je czułem i widziałem, czy było to raczej duchowe przeżycie.

Będąc w tym miasteczku zastanawiałem się – gdzie ja jestem, cóż to za miejsce? Przyglądając się otoczeniu i znajdującym się w „rynku” ludziom uznałem, i takie też miałem odczucie, że to Meksykanie lub Hiszpanie – byli to Latynosi. Gdy wróciłem do domu, byłem przekonany, że byłem w Meksyku, choć czułem jakieś hiszpańskie akcenty. Czy to był na pewno Meksyk, pewności nie mam.

Stojąc po środku tego niby „rynku” podszedłem do jednego z przechodniów pytając go po polsku: Co to za kraj? Nie zrozumiał chyba mojego pytania, a i ja nie zrozumiałem co do mnie mówił, co odpowiedział. Nie byli to jednak zbyt przyjaźni ludzie, czułem się tam zagrożony przez ich nieprzychylne spojrzenia, miałem wrażenie iż to jakieś uliczne gangi.

Nie myliłem się, to dzieci diabła – jego słudzy, którzy poddali mnie niewyobrażalnym torturom cielesnym. Gdy mnie torturowali, ja głośno wysławiałem Boga, wtedy poddawali mnie większym, a ja jeszcze głośniej wołałem: Chwała niech będzie Bogu. Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu – Jedynemu Prawdziwemu Bogu.

Wykorzystałem ich niedopatrzenie i się uwolniłem. Wtedy stanął przede mną sam szatan z całą swą mocą. Ja zaś patrząc mu w twarz, głośno wysławiałem Boga. Wściekł się i odebrał mi głos, miałem sparaliżowany język i nic nie mogłem mówić, zacząłem więc nucić pieśni na chwałę Boga. Odwrócił się i zaczął się oddalać, wtedy znów mogłem mówić. Podążyłem więc za nim głośno wysławiając Boga, by słyszał mój głos, który mi wcześniej odebrał. A nie mówię tego by się chlubić, lecz po to, by wiarę waszą wzmocnić, byście ufali mocy Bożej, bowiem skoro Bóg jest z nami, to kto przeciwko nam?! To była chwila, kiedy powróciłem do swego domu. Na zegarze była północ, mojej żonie powiedziałem jedynie: Byłem w Meksyku.

Długo rozważałem, co to wszystko znaczy – dziś tego nie rozumiem, mogę tylko snuć domysły.

I jeszcze jedno, możliwe że ważne. Otóż gdzieś nieopodal tego miasteczka znajdowało się miejsce wyglądające na jakieś niewielkie lotnisko. Widziałem tam dwa dość duże samoloty, a nieopodal nich kilka wielkich stojących ciężarówek. Pamiętam, że był wielki wybuch spowodowany przez inną, mniejszą ciężarówkę przewożącą gaz w butlach, która cofając uderzyła w jakiś słup, czy jakiś filar – tak powstał wybuch i ogromny pożar.

Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu – Jedynemu Prawdziwemu Bogu

Kamil Stanisław Banasiowski – 13

Ps. Nie wiem dziś, o co chodzi z tym Meksykiem, lecz poprzednie miasto, które widziałem w swej podróży było zapowiedzią wojen (cerkiew moskiewska, cerkiew w Kijowie na Ukrainie, świątynia w Jerozolimie, muzułmańskie świątynie). Dziś tam panuje śmierć i zgrzytanie zębów. Polecam: ŚWIADECTWO – To, co było. To, co jest. To, co będzie (dostępne w księgarniach)

Aktualizacja: 29 marca (Wieki Piątek)

Mexico – Bazylika Matki Bożej z Guadalupe

Wieże ze złotymi kopułami: Rosja – Moskwa, Ukraina – Kijów, Izrael – Jerozolima, Mexico – Meksyk, ….

Cerkiew w Moskwie
Cerkiew w Kijowie
Świątynia w Jerozolimie
Bazylika w Guadalupe

ŚWIADECTWO – To, co było. To, co jest. To, co będzie

Podróż do piekła – Rodz. 4

Stanąłem jakby na wyżynie, mając przed sobą
wielkie miasto otoczone wysokimi murami sięgającymi
niemal do dachów, w którym znajdowały się same pałace
(jeden przy drugim) z okrągłymi wieżami pokrytymi
lśniącymi złotymi kopułami, a pośrodku miasta widoczna
była niższa, lecz największa złota kopuła. Miasto to […] fragment książki

Pokutuj Meksyku, puki jeszcze czas.

Ten wpis został opublikowany w kategorii LIST OTWARTY i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.