Jest jeden Bóg w Trójcy Przenajświętszy.Jeden jest Bóg w Trzech Osobach Bożych,a każda Osoba Boga jedną ma naturę,choć różnią się od siebie.
Bóg Ojciec-Ojca Przedwiecznego nigdy nie widziałem,lecz słyszałem głos Jego uszami swymi,nie we śnie lecz na jawie,gdy wyjawił mi Bóg,że odpuszczone są grzechy moje.Byłem przestraszony choć nie czułem lęku,głos ten był stanowczy,napełniający respektem,był donośny lecz łagodny,napełniony mocą,majestatem i potęgą.Wiedziałem kto do mnie mówi, wiedziałem od pierwszego słowa.Do kogo można by porównać głos Boga? Do nikogo, był to głos jakby myśli,jakby duszy,który słyszałem uszami.To był jedyny raz gdy Boga uszami słyszałem,choć majestat Boga jeszcze doświadczać mogłem.Było to w Kaplicy Cudownego Obrazu Matki Bożej, przed Krzyżem Chrystusowym znajdującym się z boku, przy wyjściu do Bazyliki gdy padłem przed Chrystusem,za Kościół Święty prosząc. Gdy patrzyłem na Syna czułem majestat i potęgę Ojca,a było to 13-go sierpnia. Podobnie było w Radomsku,gdy zbliżał się do mnie kapłan z relikwiarzem, w którym znajdowała się relikwia św.Jana Pawła II-go.To była wielka moc Boga,a było to 13-go sierpnia.
Syn Boży,Jezus Chrystus-niepojęta jest miłość Jego.Głosu Pana mojego nigdy na uszy nie słyszałem,bo w głowie mojej do mnie mówił,a gdy mówił dusza moja zatapiała się w miłości Jego,miłości nieogarnionej,niepojętej. Wystarczyło jedno słowo wypowiedziane przez Syna Bożego,by doznać rozkoszy w duszy miłości prawdziwej. Pan Jezus jest jak brat,jak przyjaciel prawdziwy, który nigdy nie zawodzi i zawsze kocha,i zawsze się troszczy. Rozmawiałem z moim Panem i przyjacielem moim codziennie, przez dwa lata prawie. Mówił zwykle krótko,nie więcej niż zdanie, najczęściej zaś pytał ,,Czy Mi ufasz?”,gdy wszelkie wskazówki oraz wyjaśnienia w mej głowie mi dawał.Lecz gdy pytał,topiła się dusza moja w miłości Jego.Kiedyś zapytałem,jeszcze na początku-czy to co mówi jest gdzieś w Ewangelii zapisane?Natychmiast otworzyłem Pismo Święte,na kartę Ewangelii, gdzie całe wyjaśnienie miałem,ja zaś wszystko pojmowałem. Więcej już pytać nie musiałem, więcej nie pytałem,albowiem zawsze już potwierdzenie na kartach Ewangelii dostawałem.Syna Bożego,a Pana i przyjaciela mego kilkakrotnie widziałem,ni to we śnie ni to na jawie,choć głosu Jego na uszy swoje nie słyszałem,a i twarzy Jego nigdy nie widziałem. Był zawsze w bieli,która nad wszelką bielą góruje,był w świetle,która jest światła światłością.Ta światłość z twarzy Jego wypływała,niczym słońce była, które nie oślepia,zaś miłość i zachwyt całą duszę przepełniała.Nie częste są to chwile,lecz prawdziwe i piękne.Żadem obraz nie odda piękna Jego,tej miłości i światłości.Przybliżę go wam jednak bracia,ten obraz,jak potrafię, tak jak zdołam.
Pamiętam,jak miałem wyjazd do Warszawy, brakowało mi pieniędzy na drogę,miałem też zapłacić ratę. Potrzebowałem wówczas około 250zł. Była sobota,przechodziłem koło kolektury totolotka.Wstąpiłem,by puścić kupon.Poprosiłem wówczas Boga-Panie, nie potrzebuję wiele,tylko tyle ile mi potrzeba na drogę i ratę,jeśli zechcesz? Tak minęła niedziela i nastał poniedziałek,dzień wyjazdu.Żona zostawiła mi 50zł. na drogę,gdyż tyle mogła-ale to już było coś.Ja zupełnie zapomniałem o wysłanym kuponie, przypomniałem sobie wychodząc z domu,na jego progu gdy miałem już wyruszać w drogę. Wróciłem i sprawdziłem kupon.Była czwórka,240zł. wygranej,jakże się ucieszyłem i dziękowałem Bogu.Zostawiłem kupon na stole i poszedłem ubrać się do wyjścia,by czym prędzej odebrać wygraną. Lecz ku mojemu zdziwieniu kuponu na stole nie było. Rozpocząłem poszukiwania,znalazłem go w koszu na śmieci,był zmięty w kulkę.Jak to się stało? Nie wiem,widać sam go pomiąłem i wrzuciłem do kosza całkiem nieświadomie.Bardzo się przejąłem,bo jak tu dać tak zmięty kupon. Postanowiłem rozprostować go gorącym żelazkiem,prasując przez szmatkę. Gdy go ujrzałem po tej operacji byłem zrozpaczony.Kupon stał się cały czarny,był po prostu zwęglony.Zapytałem wówczas Boga dlaczego, dlaczego mi dałeś i odebrałeś Panie,nie rozumie tego?! Wtedy Pan Jezus zapytał- ,,Czy Mi ufasz?”. Wiedziałem już,że wygraną dostanę,tylko nie wiedziałem jak. Poszedłem natychmiast do kolektury,podałem czarny zwęglony kupon nie do odczytania,a kobieta w kolekturze ze zdziwieniem rzekła mniej więcej te słowa: ,,Przykro mi,ale on raczej nie przejdzie”. Pomimo tego wrzuciła go do maszy kilkakrotnie sprawdzając,w nadziei że odczyta. Niestety nie udało się,oddała mi kupon. Lecz ja stałem i patrzyłem mając w głowie słowa Pana Jezusa ,,Czy Mi ufasz”. Po chwili wpadła jej do głowy myśl-aby spróbować odczytać sam kod na kuponie, wtedy wpisze go ręcznie. Niestety,nie mogliśmy w żaden sposób go odczytać. Powiedziałem,że za chwilę wrócę z kodem. Poszedłem do domu,by na spokojnie spróbować odczytać ten kod, niestety bez skutku.To był pochmurny dzień,więc podszedłem do okna by było widniej.W tym momencie zza chmur wyjrzało słońce,a jego promienie padły wprost na kupon będący w mojej dłoni oświetlając go zupełnie.Cały kod stał się widoczny i wyraźny. Szybko zapisałem go na kartce,a gdy skończyłem pisać słońce zaszło za chmurami i już nic nie było widać. Udałem się do kolektury z kartką i kuponem.Wypłaciłem pieniądze. Tak Jezu,ufam Tobie!
Innym razem przechodziłem koło tej samej kolektury,minąłem ją,lecz wróciłem się by zakupić zdrapkę,takie natchnienie miałem.Gdy wyszedłem z kolektury podszedł do mnie człowiek mówiąc,że jest głodny.Wszystkie pieniądze jakie w ogóle miałem to 20zł.,z tego 2 zł. wydałem na zdrapkę. Poszedłem więc do sklepu,by mu kupić chleb i trochę kiełbasy. Wydałem na to równe 12 zł. Kiedy wróciłem do domu dałem tę zdrapkę mojej córce,gdy ją zdrapała, okazała się wygrana,było to równe dwanaście złotych. Chwała Bogu niech będzie na wieki,na wieki niech będzie błogosławione imię Jezus.
Nie grywam na co dzień,w ogóle nie gram,choć kiedyś grywałem,a jeśli zagram,to nie dla siebie to uczynię.Z pracy rąk swój chleb spożywam,choć nie zawsze to możliwe.Wszystko Bogu powierzyłem,woli Jego,bo to On jest drogą moją i zbawieniem moim jest.
Duch Święty-Duch Boży mnie prowadzi,w nim mam wszelkie rozeznanie i obfite dary,w nim talenty i mądrości,w nim też słowo.On jest moim światłem,On zrozumienie niesie,On serce me rozpala,nadzieje i odwagę daje. Choć Go nigdy nie widziałem ani głosu nie słyszałem,to ujrzałem niegdyś to,co Sercem Jego się nazywa.Tak odsłonił mi Bóg siebie, niepojęte dla człowieka,dla aniołów niepojęte. Wydarzyło się to rankiem gdy poczułem,że Bóg we mnie,a ja w Bogu,pełne zjednoczenie w duchu było, chociaż czułem swą odrębność.Z Bogiem byłem w Jego wnętrzu-albo w moim,w Duchu Jego-albo w moim,wszechmoc w pełni okazała,ponad czasem w majestacie,był początek i był koniec, bez początku i bez końca. Oglądałem to z podziwem i zachwytem rozumując w duchu tyle,ile mogłem pojąć w duchu,albowiem niepojęte to są sprawy dla człowieka i dla ducha, dla aniołów niepojęte.Gdy się z Duchem Bożym rozłączyłem to już nic nie pojmowałem. Nie pytajcie więc mnie bracia cóż widziałem,bo sam tego nie pojmuję.Już na koniec,jakby w ludzkiej perspektywie,obraz liści oglądałem, oraz grabi-zwykłe liści zagrabianie,lecz słyszałem,że to ważne.
Powiedziałem to pewnemu księdzu,chociaż w strachu byłem wielkim, myśląc że to jest bluźnierstwo wielkie,że to chyba niemożliwe,że to podstęp jest diabelski. Rozważałem w duchu swoim, co widziałem-niepojęte,dziwił mnie też obraz liści oraz grabi,że tak ważne dla człowieka,do momentu:
Kilka tygodni po tym zdarzeniu zostałem zaproszony do kina na film o siostrze Faustynie ,,Miłość i miłosierdzie”. Sam bym raczej się nie wybrał, gdyż stroniłem od proroków oraz świętych,a dokładniej od ich proroctw i ich wizji,by mi w głowie nie mąciły,bym sugestią ich nie pałał.Niech weryfikują inni.Słyszałem tylko ,,Niczego nowego nie mówisz,pisało o tym wielu”. Było to dla mnie jak weryfikacja,że wszystko od Boga pochodzi,a nie z podstępu diabła.Gdy film się rozpoczynał zwróciłem się do Boga słowami-Co chcesz mi powiedzieć Panie,co chcesz powiedzieć Jezu? I stało się. Faustyna w dworze była i liście grabiła. Ujrzałem obraz,który już widziałem,kilka tygodni wcześniej-grabienie liści,z informacją,że to ważne. Łzy pociekły, bowiem przyszło zrozumienie i napełnił mnie Bóg Duchem. Już rozumie i pojmuje,to co pojąć powinienem.
Tylko Bóg jest ponad czasem,wszystko inne w czasie jest.Bo bez czasu nic by żyć nie mogło nigdy,czy na ziemi,czy też w niebie,ani w piekle.Czas może płynąć wolniej czy może płynąć szybciej,czy w ogóle czasu odczuwać nie musowo, jak to jest w niebie czy piekle,a czasem na ziemi bywa.Lecz płynąć czas musi,coby móc chwałę Bogu oddać w niebie,czy to w piekle męki swe odczuwać.
Ja o Bogu moim świadczę,Ojcu Synu oraz Duchu.Zaświadczam o miłosierdziu Jego,gdyż świadectwem Jego miłosierdzia jestem,lecz większym świadectwem ode mnie miłosierdzia tego jest mój syn pierworodny,o czym teraz też zaświadczam.
Zaświadczam o Chrystusie Panu,że żyje i jest życiem,gdyż Chrystusa widziałem i miłość Jego poznałem.Zaświadczam
Zaświadczam o zbawieniu duszy w Chrystusie,gdyż zbawienie to widziałem.Zaświadczam
Zaświadczam o istnieniu miejsca zwanego piekłem,które czeka,gdyż byłem tam i widziałem i cierpienia doznawałem.Zaświadczam
Zaświadczam o chórach anielskich,gdyż chóry anielskie w duchu swym słyszałem. Zaświadczam
Zaświadczam o świętości świętych,których wypomniałem. Zaświadczam
Zaświadczam o potędze modlitwy za żywych i zmarłych,bowiem o wszystkim sam się przekonałem.Zaświadczam
Zaświadczam o Najświętszej Pannie Maryi,Matce Bożej,pogromczyni szatana,wybawieniu naszym i ratunku naszym.Choć Jej nigdy na jawie oczami nie widziałem i Jej głosu uszami nie słyszałem,a choć tyle z Matką naszą rozmawiałem. Zaświadczam, bowiem nie było niczego,czego by mi Matka odmówiła,bo to zgodne z wolą Boga było,czy to o zbawienie duszy chodziło, czy też sprawą ziemskie życie było.Zaświadczam
Zaświadczam o ofierze Chrystusa,bowiem niema większej.Zaświadczam
Nawracajcie się puki czas jeszcze macie,puki jeszcze Duch Boży jest z wami,nawracajcie się a żyć będziecie!
Niech Wam Pan Bóg Błogosławi,Ojciec Syn i Duch Święty
Kamil Stanisław Banasiowski-trzynasty