Niepokalane Poczęcie Maryi – godzina łaski

„Godzina Łaski”

Dziś obchodzimy Uroczystość Niepokalanego Poczęcia Maryi, mówi się, że w tym dniu, przez całą godzinę (12.00-13.00) Matka Boża obdarowuje szczególnymi łaskami swoje dzieci , które z ufnością się do Niej zwrócą. Czas ten nazywany jest „godziną Łaski”.

Kilka lat temu miałem sprawę w sądzie, a termin rozprawy został wyznaczony właśnie na 8 grudnia o godz 14. Czas od godz, 12 do godz. 13 spędziłem na modlitwie, zawierzając Maryi tę sprawę, co w pełni opisałem w mojej książce „Świadectwo”, której premiera już niebawem. Dziś prezentuję jej fragment:

„…moja żona poprzez szkołę, do której
chodziła moja córka, podała mnie do sądu o ograniczenie
mi praw rodzicielskich do córki, a wszystko było w tajem-
nicy przede mną. Powiedziała, że Pan Jezus tak jej polecił,
gdy wracała z cmentarza od syna – taki wewnętrzny głos
usłyszała. Miałem co do tego wątpliwości, czy to był głos
Pana Jezusa, a nie podstępnego szatana. Nie wiem, czyj to
26
był głos, wiem natomiast, że wypełniła się wola Boża. Naj-
większy zarzut sformułowany przez panią kurator, z którą
rozmawiałem może przez trzy minuty, gdy niespodziewa-
nie mnie nawiedziła, brzmiał: „Córka nie może liczyć na
ojca w żadnej sprawie”. To był prawdziwy cios w serce.
Niedługo po wizycie kuratora odbyła się rozprawa, było to
8 grudnia w Uroczystość Niepokalanego Poczęcia Maryi.
W sądzie powiedziałem tak, jak miałem to powiedzieć,
bowiem w chwili otrzymania wezwania do sądu wiedzia-
łem, co powiem, jaka jest wola Boża. Powiedziałem, że ja
zostałem już osądzony, zanim jeszcze tu wszedłem, powie-
działem również, że rodzic, który ma postawiony taki za-
rzut, nie jest godzien pełnić władzy rodzicielskiej, tak ja nie
jestem godzien jej pełnić. Zrzekam się zatem wszystkich
praw do mojej córki na rzecz mojej żony, która jest bardzo
dobrą matką i zawsze dbała o dzieci. Zapadła ogólna kon-
sternacja, wszyscy byli zszokowani, tak moja żona, jak sę-
dzina prowadząca sprawę, bo w tym wszystkim chodziło
również o moją wiarę, ponoć zbyt dużą w ich mniemaniu
oraz zbytnie oddanie się Bogu. Sędzina zapytała mnie: „Jak
można kochać Boga bardziej niż własne dziecko?!” – nie
mogąc tego pojąć. Odrzekłem – kocham moją córkę ponad
swoje życie, lecz Pan Jezus powiedział: „Kto kocha ojca lub
matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha
syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien” – nie
moja to wina, że pani nie pojmuje. Sędzina złapała się za
głowę, pytając samą siebie, co ma robić. Moja żona zaczęła
przekonywać sąd, jaki to jestem dobrym człowiekiem, jak
27
dobrym jestem ojcem, że nawet kiedyś rolki sobie kupiłem,
by wspólnie z dziećmi jeździć, by być blisko nich. Sędzina
nie wiedziała już, co się dzieje. Przyznała, że to jest jej
pierwsza taka sprawa, bo przecież pięć minut wcześniej
żona mnie oskarżała, a i każdy zwykle walczy w sądzie jak
lew o swoje dziecko, o prawa do niego, każdy, komu chcą
odebrać coś cennego. Tak we dwie, sędzina i żona przez
cały ten czas nakłaniały mnie, abym się nie zrzekał praw
do mojej córki, abym zmienił zdanie. Zgodziłem się, gdy
sędzia zaproponowała nam wspólne rekolekcje w kościele
oraz rozmowę z księdzem wybranym przez moją żonę za-
miast psychologów i kuratorów sądowych osądzających
człowieka w trzy minuty.
Wykonaliśmy postanowienie sądu, byliśmy razem na
rekolekcjach i na spotkaniu z księdzem, którego wybrała
moja żona. Sprawa została umorzona. Wszystko jest w ak-
tach sprawy. Nie były to łatwe chwile, szczególnie dla mo-
jej nastoletniej córki, której sam wszystko powiedziałem,
by to z moich ust się dowiedziała, co mówiłem w sądzie,
wierząc, że kiedyś zrozumie, jak bardzo ją kocham.
„A kiedy ktoś chce się z tobą sądzić i zabrać twoją suknię,
oddaj mu i płaszcz” (Mt 5,40) – te słowa usłyszałem w mej
głowie, gdy otrzymałem wezwanie do sądu, wszystko zro-
zumiałem, lecz nie wolno mi było o tym mówić do czasu
rozprawy. Tak właśnie uczyniłem. Nie wiedziałem, jak
mam to powiedzieć i jak to się wszystko skończy, lecz ufa-
łem, Bogu ufałem. Gdy miałem mówić, bo nastała moja
kolej, miałem w głowie zupełną pustkę, nie było w niej
żadnej myśli, tylko jakby wiejący wiatr. Stałem przez chwi-
lę w milczeniu, dopóki wiatr nie ustał. Gdy ustał, otworzy-
ły się wargi moje, bowiem już wiedziałem, co mówić. Po
wyjściu z sądu zrozumiałem, co się stało, dziękowałem
Bogu i Matce Bożej, Jej Niepokalanemu Sercu.” – fragment książki „Świadectwo”

Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu – Jedynemu Prawdziwemu Bogu

Kamil Stanisław Banasiowski – 13

Ten wpis został opublikowany w kategorii LIST OTWARTY i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.