Wesele
Najbardziej znane wesele to niewątpliwie wesele w Kanie Galilejskiej, gdzie Pan Jezus dokonał swojego pierwszego cudu przemieniając wodę w wino. Dlaczego wesele i dlaczego wino? Właśnie z tej perspektywy (w tym kontekście) chcę dzisiaj spojrzeć na to głośne wydarzenie zapisane na kartach Ewangelii.
Dlaczego właśnie wesele stało się początkiem cudów i dlaczego wino? Czy Pan Jezus tak bardzo cenił sobie dobrą zabawę i alkohol by chciał rozpijać innych? Czy może sprawa ta ma głębsze znaczenie?
Zacznijmy od tego czym było wesele w czasach Jezusa, a jakie znaczenie ma dzisiaj. Czy coś w tej materii się zmieniło? Na pewno zmieniła się oprawa, jednak sens pozostał niezmienny.
Tak było wtedy i tak jest dzisiaj, wszyscy rodzice, a przynajmniej większość z nich chce wyprawić swoim dzieciom jak najlepsze i jak najdonioślejsze wesele. Dlaczego? Dlatego, że pamięć o tym wydarzeniu pozostaje w sercach i umysłach nowożeńców jak i wszystkich zgromadzonych gości na całe życie, a nawet na pokolenia. Wspomnienia z takich uroczystości są zachowywane i odnawiają się przy rożnych okazjach, są zapamiętywane, porównywane i przekazywane jako dobre lub złe, radosne bądź smutne, udane lub nieudane, zdarza się że bywają wstydliwe czy nawet haniebne. A przecież dla każdego liczy się dobre imię, każdy chciałby dobrze być zapamiętanym i wspominanym. Jest to sprawa honoru – czyż nie?
Skoro już wiemy jak ważna jest sprawa wesela, to możemy zastanowić się nad tym co składa się na udane wesele. Otóż to nie suknia panny młodej o tym stanowi lecz trzy podstawowe czynniki. Są to: wykwintne jedzenie, dobre trunki i odpowiednia muzyka (orkiestra) – wszystko inne to dodatki. Nie chodzi o to, by panował przepych lecz o to, by niczego nie zabrakło. Przepych też jest niedobry.
Na weselu w Kanie stała się rzecz najgorsza, zabrakło jednego podstawowego czynnika na udane wesele, być może najważniejszego z trzech, tego, przez który wesele nabiera rozpędu. I tu nie chodzi o pijaństwo, a o dobrą zabawę, która ma być na długo zapamiętana. Dlatego pijaństwo nie znajdzie usprawiedliwienia na kartach Ewangelii.
Co oznaczyło dla gości weselnych brak wina, że umrą z pragnienia? Nic podobnego, oni na pewno by to przeżyli, a wraz z nimi przeżyłoby wspomnienie tego wydarzenia. Zawsze będą wspominać jak na tym weselu zabrakło wina, a oblubieńcy na zawsze pozostaną w niesławie.
Pan Jezus czyniąc ten Cud, uczynił go dla gości weselnych odpowiadając na ich potrzeby, potrzeby chwili, czysto ludzkie potrzeby, nawet przyziemne potrzeby, ale przede wszystkim uczynił to dla gospodarzy tego wesela, dla oblubieńców, którzy Matkę Jezusa, Jego i uczniów Jego na to wesele zaprosili. Tak oblubieńcy nie pozostali w niesławie i dobre imię zachowali, tak wesele się udało, a o weselu tym aż po dziś dzień rozprawiamy.
A wy, czy zaprosicie Pana Jezusa i Matkę Jego na swoje wesele? Może warto to uczynić? Może nawet warto gdzieś koło siebie pozostawić przystrojone krzesła dla honorowych gości? Kto wie, może się pojawią? Może Maryja i Pan Jezus czekają właśnie na takie zaproszenie?
By nie pozostać gołosłownym opowiem o weselu na którym byłem gościem, weselu, które jak widać doskonale pamiętam, weselu, co wielu chciałoby zapomnieć. A było to wiele lat temu w poznańskim, byłem gościem od strony pana młodego. Jeszcze wtedy nie znałem Pana Jezusa, na tym weselu też Go nie było.
Wesele to odbyło się w stronach panny młodej jak stanowi polska tradycja, tym samym to rodzice dziewczyny zadbali o organizację przyjęcia weselnego powierzając to wyspecjalizowanej restauracji z pełną obsługą, młodzi zaś sprawowali nad tym pieczę.
Matka pana młodego była kobietą bardzo gościnną, doskonale znającą się na kuchni. Gdy jeszcze przed weselem syn przedstawił jej menu dań wybranych na przyjęcie weselne była w zakłopotaniu, pełna obaw, lecz młodzi zrobili po swojemu. Była to kobieta nad wyraz przewidująca i niewątpliwie zaskoczyła wszystkich ratując sytuację zaistniałą podczas przyjęcia.
Ogólnie wesele się udało, szczególnie dla tych co potrafią się przystosować do każdych okoliczności, tych co potrafią się po prostu bawić. Goście (rodziny) pana młodego i pani młodej były od siebie oddzielone – osobne stoły.
Co zostało zapamiętane najlepiej z tego wesela? Co ludzie nosili na językach? Uginające się stoły pod ciężarem szkła! Tak, właśnie szkła pod postacią kieliszków, lampek do wina, szklanek, literatek do napojów itp., był też alkohol do wyboru. Stół był cały zastawiony, zastawiony szkłem, brakowało na nim tylko jednego – JEDZENIA. Każdy mógł pić do woli zmieniając kieliszki czy lampki na wino, nie miał tylko czym przegryźć, ludzie byli zwyczajnie głodni. Nie znaczy to, że jedzenia w ogóle nie było, owszem było, obiad i jakieś drobne przystawki na samym początku oraz tzw. ciepłe posiłki donoszone przez obsługę w trakcie przyjęcia, tak bynajmniej sądzą niektórzy, bo nie wielu to widziało. Były przeważnie wtedy gdy prawie nikogo nie było przy stole, były dla szczęśliwców co akurat przy stole siedzieli, albo tych co się niewiele bawili, dlatego większość nawet nie wiedziała, że coś było podane, a nie było tego wiele dlatego trudno było trafić.
Matka pana młodego doskonale rozumiała powagę sytuacji, szczególnie gdy goście mówili już o tym głośno. Nie wiele mogła jednak zrobić, bo była także gościem. Sytuacja była niezręczna i jakże bolesna dla tej kobiety. Pan młody próbował interweniować na prośbę swej matki, lecz nie mógł nic zdziałać bowiem pakiet weselny nie przewidywał dodatkowych przystawek, a wszystko musiało być według harmonogramu organizatora zatwierdzonego zresztą przez samych nowożeńców.
Jak już wspomniałem, matka pana młodego była kobietą przewidującą i zapobiegliwą. Przyniosła dużą torbę z jedzeniem, był chleb, bułki, swojska kiełbasa, pomidory… Wszyscy przy stole zajadali ze smakiem, choć niesmaczna i jakże niezręczna stała się cała ta sytuacja, tak dla nas jak i dla organizatora tego przyjęcia. Jednak to nic w porównaniu z tym co musiał czuć pan młody widząc jak jego goście robią sobie kanapki z przyniesionego w torbie chleba i kiełbasy. Naprawdę żal mi było tego człowieka, a w szczególności jego matki, słynącej z wielkiej gościnności.
Rodzina pani młodej ze zdziwieniem patrzyła jak zajadaliśmy kiełbasę z chlebem, nie wiem, może również byli głodni, a może patrzyli wyłącznie ze zdziwienia, może u nich jest taka tradycja, taki zwyczaj, że na weselach nie je się za wiele, a może to kwestia oszczędności – naprawdę nie wiem.
Tak czy inaczej sytuacja została uratowana, nie przez Cud, a przez intuicję jednej kobiety – matki. Może gdyby na tym weselu był Pan Jezus nie doszło by nigdy do takiej sytuacji, a może przemieniłby szkło w chleb i kiełbasę – nie wiem. Jednak Pana Jezusa tam nie było, nie buło tam Matki Jego.
Tak ślub ten przeminął, minęło wesele, a po małżeństwie zostało jedynie wspomnienie. Została też pamięć wśród gości weselnych – został wstyd, została niesława.
Jak by się skończyło wesele w Kanie Galilejskiej gdyby nie było tam Maryi i Jezusa? Został by wstyd i niesława!
Ale byłem i na takim weselu gdzie to właśnie Maryja i Jej Syn Jezus byli honorowymi gośćmi, byli też uczniowie Pana Jezusa. Są i w życiu tych dwojga. Zawsze będę nosił w sercu wspomnienie z tego wesela.
Może jednak warto zaprosić Maryję i Pana Jezusa, nie tylko na wesele ale i do swojego życia, jak myślicie?
Tak do życia jak do Tanga – trzeba dwojga.
„1 Trzeciego1 dnia odbywało się wesele w Kanie Galilejskiej i była tam Matka Jezusa. 2 Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów.” J2
W Ewangelii trudno doszukać się szczegółów odnośnie tego skąd Maryja wiedziała, że zabrakło wina. Może widziała jak weselnicy szukają jakiegoś pełnego dzbana z winem, a może posłyszała jak szemrają między sobą? A może siedziała blisko nowożeńców albo ich rodziców i mimowolnie usłyszała jak sługa im szeptał, że skończyło się wino? A może od początku wiedziała, że nie mają go za wiele. Ja tego nie wiem, a wy? Może jednak warto zaprosić na swoje wesele Maryję i Jej Syna, a może nawet i uczniów Jego, jak myślicie?
Na zakończenie chciałbym podzielić się jeszcze pewną zasłyszaną od młodego zakonnika historią. Mam nadzieję, że mi wybaczy jeśli coś w niej przekręcę.
„Kobieta żegnała swoich znajomych udających się samochodem w daleką drogę mówiąc: Niech Pan Jezus będzie z wami! Jedna ze znajdujących się w samochodzie osób żartobliwie odpowiedziała: Nie ma miejsca, chyba że w bagażniku! Do celu nie dojechali gdyż auto uległo wypadkowi, w którym to wszyscy w nim podróżujący zginęli na miejscu. Auto zostało zmiażdżone, a jedyne po czym można było go rozpoznać okazał się bagażnik, który był nawet nie tknięty, tylko bagażnik pozostał cały.”
Widać Pan Jezus przyjął zaproszenie…
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu – Jedynemu Bogu
Kamil Stanisław Banasiowski – 13
PS. Polecam ten artykuł: https://dorzeczy.pl/religia/172135/hiszpanscy-masoni-chwala-papieza.html