Czy Mi Ufasz?

Wiara

Dziś w świętym Kościele obchodzimy Święto Narodzin Najświętszej Maryi Panny. Zapytałem więc naszą ukochaną Matkę, Maryję: Cóż ja Ci Matko mogę ofiarować w Święto Twoich Narodzin? „Daj świadectwo o mim Synu – usłyszałem w duchu”.

To dla Ciebie Matko – Świadectwo o Jezusie Chrystusie, Synu Bożym, z Najświętszej Zawsze Dziewicy Zrodzonym.

Syn Boży, Jezus Chrystus – niepojęta jest miłość Jego, tak nie ma sów bym mógł ją opisać. Pan Jezus zwykle w duchu do mnie mówił, w mej głowie głos Jego słyszałem – tak z Nim rozmawiałem. Wystarczyło jedno słowo wypowiedziane przez Syna Bożego, by doznać rozkoszy w duszy swojej, miłości nieogarnionej. Pan Jezus jest jak brat, jak przyjaciel prawdziwy, który nigdy nie zawodzi i zawsze kocha, zawsze się troszczy. Rozmawiałem z moim Panem i przyjacielem moim codziennie, przez dwa lata prawie. Mówił zwykle krótko, nie więcej niż zdanie, najczęściej zaś pytał ,,Czy Mi Ufasz?”, gdy wszelkie wskazówki oraz wyjaśnienia w mej głowie mi dawał, lub w trudnych chwilach, gdy jakieś wahania miałem. Lecz gdy pytał, topiła się dusza moja w miłości Jego. Kiedyś, jeszcze na początku zapytałem Boga – czy to co mówi jest gdzieś w Ewangelii zapisane? Natychmiast otrzymałem polecenie, by otworzyć Pismo Święte. Gdy je otworzyłem, to wprost na kartę Ewangelii, gdzie całe wyjaśnienie miałem, ja zaś wszystko pojmowałem. Więcej już pytać nie musiałem, więcej nie pytałem, albowiem zawsze już potwierdzenie na kartach Ewangelii dostawałem. Syna Bożego, a Pana i przyjaciela mego kilkakrotnie widziałem, ni to we śnie ni to na jawie, to dziwny stan, którego nie potrafię wyjaśnić. Raz Go zupełnie na jawie widziałem, kiedy oddalał się jakby w pośpiechu, bym Go nie ujrzał. Dlaczego w pośpiechu, cobym Go nie ujrzał? Bo sam o to poprosiłem mówiąc: Nie przychodź do mnie Panie, bo nie jestem godzien na Ciebie patrzeć. Wystarczy mi, gdy będziesz do mnie mówił. Mów do mnie Panie, lecz nie przychodź – proszę. Od tamtej chwili tak właśnie się stało, aż do momentu, gdy w Świętej Hostii twarz Boga ujrzałem, ale to zupełnie inna historia.

Kiedy Pan Jezus do mnie przychodził, był zawsze w bieli, która nad wszelką bielą góruje, był w świetle, które jest światła światłością. Ta światłość z twarzy Jego wypływała, niczym słońce była, które nie oślepia, zaś miłość i zachwyt całą duszę przepełniały – o jakże cudowne i piękne były to chwile. Żadem obraz nie odda piękna Jego, tej miłości i światłości. Przybliżę go wam jednak bracia, ten obraz, jak potrafię, tak jak zdołam.

Pan Jezus

To historia z przed wielu lat, miałem wtedy wyjazd do Warszawy, brakowało mi pieniędzy na drogę, miałem też zapłacić ratę. Potrzebowałem wówczas około 250 zł. Była sobota, przechodziłem koło kolektury totolotka. Wstąpiłem, by puścić kupon. Poprosiłem wówczas Boga – Panie, nie potrzebuję wiele, tylko tyle ile mi potrzeba na drogę i ratę, jeśli zechcesz? Tak minęła sobota, a za nią niedziela i nastał poniedziałek – dzień wyjazdu. Żona zostawiła mi 50zł. na drogę, gdyż tyle mogła – ale to już było coś. Ja zupełnie zapomniałem o wysłanym kuponie, przypomniałem sobie o nim dopiero wychodząc z domu, na jego progu, gdy miałem już wyruszać w drogę. Wróciłem się i sprawdziłem kupon. Była czwórka – 240 zł. wygranej. Jakże się ucieszyłem i dziękowałem Bogu. Zostawiłem kupon na stole i poszedłem ponownie ubrać się do wyjścia, by czym prędzej odebrać wygraną. Gdy byłem już gotów, ku mojemu zdziwieniu kuponu na stole nie było. Nie mogłem pojąć co się z nim stało. Rozpocząłem poszukiwania, znalazłem go w koszu na śmieci, był zmięty w kulkę. Jak to się stało? Nie wiem, widać sam go pomiąłem i wrzuciłem do kosza całkiem nieświadomie. Bardzo się przejąłem, bo jak tu dać tak zmięty kupon. Postanowiłem go rozprostować gorącym żelazkiem, prasując przez szmatkę. Gdy go ujrzałem po tej operacji byłem zrozpaczony. Kupon stał się cały czarny, był po prostu zwęglony. Zapytałem wówczas Boga: Dlaczego mi dałeś i odebrałeś Panie, nie rozumie tego?! Wtedy Pan Jezus zapytał: ,,Czy Mi Ufasz?”. Wiedziałem już, że wygraną dostanę, tylko nie wiedziałem jak. Poszedłem natychmiast do kolektury, podałem czarny zwęglony kupon nie do odczytania, a kobieta w kolekturze ze zdziwieniem rzekła mniej więcej te słowa: ,,Przykro mi, ale on raczej nie przejdzie”. Pomimo tego wrzuciła go do maszyny kilkakrotnie sprawdzając w nadziei, że odczyta. Niestety, nie udało się, oddała mi kupon. Lecz ja stałem i patrzyłem ma nią mając w głowie słowa Pana Jezusa ,,Czy Mi Ufasz”. Po chwili wpadła jej do głowy myśl, aby spróbować odczytać sam kod na kuponie, wtedy wpisze go ręcznie. Niestety, nie mogliśmy w żaden sposób go odczytać. Powiedziałem, że za chwilę wrócę z kodem. Poszedłem do domu, by na spokojnie spróbować odczytać ten kod, niestety, żadne metody nie były skuteczne. To był pochmurny dzień, więc podszedłem w końcu do okna, by było widniej. W tym właśnie momencie zza chmur wyjrzało słońce, a jego promienie padły wprost na kupon będący w mojej dłoni oświetlając go zupełnie. Cały kod stał się widoczny i wyraźny w blasku słonecznych promieni. Szybko zapisałem go na kartce, a gdy skończyłem pisać słońce zaszło za chmurami i już nic nie było widać. Udałem się do kolektury z kodem zapisanym na kartce i zwęglonym kuponem. Wypłaciłem pieniądze – dokładnie tyle, ile potrzebowałem.

Tak Jezu, Ufam Tobie!

Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu – Jedynemu Prawdziwemu Bogu

Matce Bożej Chwała.

Kamil Stanisław Banasiowski – 13

Ten wpis został opublikowany w kategorii LIST OTWARTY i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.